DDD - Blisko, coraz dalej
Potrzeba zbudowania i utrzymania dobrego związku pojawia się w życiu większości ludzi. Szczególny wymiar przybiera ona w wypadku DDD – Dorosłych Dzieci z Rodzin Dysfunkcjonalnych.
Niestety, bagaż doświadczeń wyniesionych z domu rodzinnego powoduje, że bliskość z drugą osobą obciążona jest ryzykiem powtórzenia bolesnych przeżyć doznanych ze strony rodziców.
Rodzice w rodzinie dysfunkcjonalnej połączeni są silną, ale toksyczną więzią, której głównym celem jest przetrwanie związku i rodziny jako całości. Znacznie mniej ważne jest, jak czują się partnerzy czy dzieci. Najważniejsze jest zapobieżenie rozpadowi rodziny, która ugina się pod ciężarem nierozwiązanych problemów życiowych rodziców. Frustracja ich obojga – zarówno „nosiciela problemu” (np. depresji, ciężkiej choroby somatycznej, przemocy czy alkoholizmu) jak i drugiego ze współmałżonków – „ratownika”, który usiłuje ocalić „chorego” i dźwignąć – w dużym stopniu cedując na dzieci – odpowiedzialność za rodzinę – powoduje, że skupieni są przede wszystkim na sobie i toczonej między sobą walce. „Ratownik” walczy z „chorym” o odrobinę współpracy, o to, by „chory” chociaż nie torpedował wysiłków zmierzających do zapewnienia rodzinie przetrwania. „Chory” czerpiąc profity z roli, w której nie musi brać odpowiedzialności za rodzinę, walczy o utrzymanie status quo.
Dzieci obserwują tę walkę i wyrastają w przekonaniu, że tak właśnie wygląda związek dwóch bliskich sobie osób. Jest to ciąg bitew i potyczek, w których dwoje ludzi wzajemnie usiłuje się kontrolować („przecież ci mówiłam, żebyś nie…”), w którym matka i ojciec się okłamują („to nieprawda, wcale nie byłem pijany…”), obciążają odpowiedzialnością za to, co robi to drugie („gdybyś ty nie…”), obwiniają („to przez ciebie…”). Trudno więc się dziwić, że dla DDD bliski związek to nie perspektywa radości
i wzajemnego wsparcia, a wielkie ryzyko zranienia i groźba "niesienia na plecach" problemów partnera czy partnerki. Zrozumiałe jest więc, dlaczego DDD tak często cofają się przed bliskością, pragnąc jej, a jednocześnie unikając, jeśli tylko pojawi się realna szansa, że zaistnieje w ich życiu.
C.D.N.